Pani od polskiego

Ostatnio dużo się dzieje, albo wpadłam w wir, z którego trudno mi się wyswobodzić. Zdarza się jednak chwila oddechu, nie trwa ona długo, ale jednak. 

W piątek jechałam na rowerze w deszczu, a potem szłam przez pola, które skojarzyły mi się z przyczajonym zwierzęciem: patrzy, obserwuje i czeka na TEN moment, by wyskoczyć z ukrycia i zaatakować zielenią - wszystkimi jej odcieniami!

 

Idąc, uśmiechałam się, a różne myśli przychodziły mi do głowy. Na przykład o mistrzach.

Spotykamy w swoim życiu mistrzów, nauczycieli pomocników: duchowych lub będących ekspertami w jakiejś konkretnej dziedzinie. Ja w swoim też miałam i wciąż mam kilku, bardzo ważnych. To ludzie, bez których nie byłabym w tym miejscu. Oprócz najbliższych jest wśród nich - pani od polskiego. Mieliście nauczyciela takiego, jak John Keating w Stowarzyszeniu Umarłych Poetów albo Pan Kleks? Ja miałam. A lekcje polskiego to były lekcje wrażliwości, kultury, uważnego patrzenia na świat, wnikliwej obserwacji, samodzielnego myślenia… Do dziś mam dreszcz kiedy pomyślę o niekonwencjonalnych sposobach nauki. Do dziś jestem wdzięczna za Ewę Demarczyk z płyty winylowej słuchanej w ciszy i z gęsią skórką na ciele, za linijkę, która czuje więc nie wolno jej źle traktować, za budowanie poczucia własnej wartości i rozbudzanie ciekawości przez literaturę i teatr… Za poczucie, że trzeba i warto marzyć i te marzenia spełniać! Za to, czego teraz nie jestem w stanie opisać, a czuję dokładnie - tylko mądrzej niż wtedy.

Tak – najlepszy nauczyciel w szkole – pani od polskiego! Chylę czoła wszystkim nauczycielom. Życzę im niestygnącego zapału i wiary, że warto! Bo warto. Wiem, że to nie październik i nie święto nauczyciela – nieważne! Być może nauczycielami, małymi mistrzami jesteśmy również dla kogoś - my? Może możemy być? Warto brać odpowiedzialność za to mówimy i jak żyjemy? Warto pokazywać, że marzenia to część nas, że kiedy baaardzo chcemy i jesteśmy gotowi te marzenia się spełniają. Warto uczyć samodzielnego myślenia i miłości życia (nawet jeśli jest ono czasem szare i zimne, jeśli nam źle).

Zdarza się, że prowadzę warsztaty. Dotyczą wielu aspektów i zawsze STARAM się pokazać młodym uczestnikom inną stronę, pokazać że można wyjść przed dom, by podziwiać ogród, a nie robić tego z okna domu. Nie wiem czy mi się to udaje, ale mam cichą nadzieję, że tak :)


Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kornelio, pozwoliłam sobie nominować Twojego bloga do Liebster Blog Award - zabawa, w którą można pobawić się z radością, łamiąc szablony :) Jeśli znajdziesz chwilę i chęć, superrr :)! Szczegóły u mnie http://chamotte.blogspot.com/2015/03/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty